W bezprecedensowym kroku administracja USA odtajniła obszerny zbiór dokumentów dotyczących zamachu na dr. Martina Luthera Kinga Jr. Jest to 230 tysięcy stron materiałów, które pozostawały tajne przez prawie 60 lat. Jak informuje portal DailyMail, dokumenty te nigdy wcześniej nie były digitalizowane i przez dziesięciolecia leżały zapomniane w archiwach instytucji federalnych.
Historyczny przełom w przejrzystości
Dyrektor National Intelligence, Tulsi Gabbard, ogłosiła, że ujawnienie dokumentów nastąpiło na podstawie rozporządzenia wykonawczego prezydenta Trumpa. Oprócz akt Kinga, rozporządzenie dotyczyło również dokumentów związanych z byłym prezydentem Johnem F. Kennedym i jego bratem Robertem F. Kennedym.
Materiały zawierają szczegółowe zapisy z dochodzeń FBI, wewnętrzne memoranda i zeznania świadków z więzienia dotyczące spisku prowadzącego do zabójstwa.
Kontrowersje wokół terminu
Ujawnienie dokumentów wywołało mieszane reakcje, zwłaszcza w kontekście nieustających żądań odtajnienia akt dotyczących Jeffreya Epsteina. Wielu zwolenników Trumpa wyraziło niezadowolenie z faktu, że administracja przedłożyła dokumenty Kinga nad te dotyczące Epsteina.
Reakcje rodziny i ekspertów
Stanowisko rodziny Kinga
Podczas gdy siostrzenica dr. Kinga, dr Alveda King, z entuzjazmem przyjęła ujawnienie dokumentów, jego żyjące dzieci, Martin III i Bernice, zajęły bardziej powściągliwe stanowisko. W swoim oświadczeniu poprosiły opinię publiczną o delikatne podejście do dokumentów, biorąc pod uwagę trwającą żałobę rodziny.
Nadal nierozstrzygnięte pytania
Rodzina Martina Luthera Kinga nadal kwestionuje oficjalną wersję, że James Earl Ray był jedynym winnym zamachu. Twierdzą, że mógł on być jedynie kozłem ofiarnym w szerszym spisku.
Eksperci przewidują, że analiza nowo ujawnionych dokumentów może rzucić więcej światła na okoliczności tego tragicznego wydarzenia w historii Ameryki.