Śledczy w amerykańskim stanie Michigan przesłuchali ponad 100 osób, próbując wyjaśnić, dlaczego napastnik najpierw wjechał samochodem w kościół, a następnie zaczął strzelać i podpalił budynek. Incydent pochłonął cztery ofiary śmiertelne i ośmiu rannych. Napastnikiem był 40-letni Thomas Jacob Sanford, którego policja zastrzeliła później na parkingu. W momencie ataku w Kościele Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich w mieście Grand Blanc odbywało się nabożeństwo z udziałem setek osób. Jak informuje BBC, policja potwierdziła, że wszyscy uczestnicy nabożeństwa zostali później odnalezieni.
Śledztwo trwa, motyw pozostaje niejasny
Rzeczniczka Białego Domu Karoline Leavitt poinformowała, że FBI stara się dowiedzieć więcej o tym, jak bardzo atak był zaplanowany i czy napastnik pozostawił jakiś przekaz. Władze określiły incydent jako akt celowej przemocy, ale dokładny motyw pozostaje niejasny. Gubernator Gretchen Whitmer wezwał opinię publiczną do cierpliwości i powstrzymania się od spekulacji.
Przebieg tragicznego ataku
Napastnik użył przyspieszacza spalania, prawdopodobnie benzyny, do wzniecenia pożaru. Dwie ofiary znaleziono martwe z ranami postrzałowymi, a kolejne dwa ciała odkryto podczas przeszukania budynku. Tożsamość ofiar nie została jeszcze ujawniona.
Śledztwo i reakcje
Zaangażowanie FBI
Do śledztwa dołączyło 100 agentów FBI, w tym zespoły kryzysowe i pirotechnicy. Śledczy przeszukują mienie podejrzanego i analizują zapisy z jego telefonu komórkowego. Sanford był weteranem piechoty morskiej i służył w Iraku.
Reakcje przedstawicieli
Prezydent Donald Trump określił atak jako kolejny celowy atak na chrześcijan w USA. Były senator Mitt Romney, ważny przedstawiciel społeczności mormońskiej, wyraził współczucie ofiarom. Prokurator generalna Pam Bondi nazwała przemoc w kościele druzgocącą i przerażającą.