Tragiczna strzelanina w amerykańskim kościele pochłonęła dwa młode życia i pozostawiła głęboką traumę u dzieci, które przeżyły. Trzynastoletni uczeń wykazał się niezwykłą odwagą, próbując chronić swoich kolegów podczas ataku. Incydent miał miejsce podczas pierwszej mszy roku szkolnego, kiedy kule przebiły witraże kościoła. Jak informuje People.com, dzieci początkowo myślały, że to uroczystość z fajerwerkami.
Groza w ławach kościoła
Napastnik otworzył ogień w kościele podczas nabożeństwa, zabijając dwoje dzieci i raniąc 17 innych osób. Wśród uczniów zapanowała panika, gdy zdali sobie sprawę, że to nie jest uroczystość. „Usłyszałam coś bardzo głośnego. Myślałam, że to fajerwerki w kościele” – powiedziała Clarrisa Garcia, uczennica piątej klasy, lokalnym mediom.
Młody bohater ratował kolegów
Uczeń ósmej klasy, Javen Willis, okazał się prawdziwym bohaterem. „Gdy tylko usłyszałem strzały, wiedziałem, że coś jest nie tak” – powiedział w wywiadzie telewizyjnym. „Wielu myślało, że to konfetti i fajerwerki, ale ja wiedziałem, że nie powinno ich być podczas mszy”.
Wiara i odwaga w sytuacji kryzysowej
Willis natychmiast zareagował i pomógł swoim przyjaciołom ukryć się pod ławkami. „W tamtej chwili chciałem tylko zapewnić wszystkim bezpieczeństwo. Powiedziałem moim dwóm przyjaciołom, żeby schowali się pod ławką” – opisał sytuację. Młodzieniec w krytycznych momentach zwrócił się do modlitwy i starał się zachować spokój wśród kolegów.
Tragiczne konsekwencje i identyfikacja sprawcy
Napastnikiem był 23-letni Robin Westman, który na miejscu popełnił samobójstwo. Śledztwo ujawniło, że jego matka była byłą pracowniczką szkoły. Dwie dziecięce ofiary w wieku 8 i 10 lat zginęły na miejscu. Melissa, matka młodego bohatera, wyraziła wdzięczność, że jej syn przeżył: „Nigdy bym nie pomyślała, że to będzie nasza rzeczywistość”.