Dramatyczne chwile rozegrały się w poniedziałek rano przed biurem wyborczym niemieckiego ministra spraw zagranicznych Johanna Wadephula. Grupa lewicowych ekstremistów zablokowała wejście do budynku w proteście przeciwko zatrzymaniu młodej aktywistki na Węgrzech. Protestujący domagają się powrotu 23-letniej Mai T., która jest oskarżona o przemoc podczas demonstracji. Jak informuje portal Bild.de, incydent wywołał znaczne obawy o bezpieczeństwo i uwagę mediów.
Tło sprawy kontrowersyjnej aktywistki
Maja T., która identyfikuje się jako osoba niebinarna, jest przetrzymywana na Węgrzech od ponad roku. Wraz z innymi członkami tzw. „grupy młotkowej” miała zaatakować neonazistę w Budapeszcie w lutym 2023 roku. Incydent został zarejestrowany przez kamery monitoringu, na nagraniach widać atak przy użyciu młotków i kijów. W przypadku uznania winy grozi jej do 24 lat więzienia.
Przebieg protestu i interwencja policji
Akcja protestacyjna przebiegła stosunkowo spokojnie. Trzy do czterech zamaskowanych osób zajęło schody przed biurem ministra. Policja próbowała nawiązać dialog z protestującymi, ale ci odmówili współpracy. Minister Wadephul przebywał w Chorwacji w czasie incydentu, gdzie prowadził rozmowy dyplomatyczne dotyczące sytuacji na Ukrainie i bezpieczeństwa europejskiego.
Organizatorzy protestu i ich tło
Ekstremistyczna grupa TKKG
Za protestem stoi grupa o nazwie „TurboKlimaKampfGruppe Kiel” (TKKG). Według raportu urzędu ds. ochrony konstytucji Szlezwika-Holsztynu z 2024 roku, jest to główny lewicowy aktor ekstremistyczny w ruchu klimatycznym w regionie. Grupa już w lipcu zorganizowała podobny protest w Kiel.
Historia działań
TKKG od dawna angażuje się w akcje protestacyjne i jest uważana za radykalne skrzydło ruchu klimatycznego. Ich działania często wykraczają poza granice zwykłego aktywizmu i wchodzą w konflikt z prawem.
Komplikacje prawne sprawy
Sprawę Mai T. komplikuje również fakt, że jej ekstradycja na Węgry odbyła się pomimo trwającego przyspieszonego postępowania przed niemieckim sądem konstytucyjnym. Paradoksalnie, godzinę po przekazaniu jej węgierskim władzom niemieccy sędziowie zakazali ekstradycji – ale wtedy było już za późno.